Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 18 stycznia 2018

Nowa moda - duńskie hygge!



robię co lubię


Jeszcze dobrze nie przebrzmiały echa zachodniej filozofii społecznej gender wywołującej zgorszenie środowisk katolickich spod znaku TV „Trwam” i radia „Maryja”, a już mamy kolejny, nowy trend o równie obcobrzmiącej nazwie – hygge. Trudno przewidzieć skąd to się bierze ta moda przyswajania sobie zagranicznych pomysłów na życie nie mających nic wspólnego z naszymi religijnymi korzeniami. 

Przyjrzyjmy się zatem tej nowej zachodnioeuropejskiej ideologii. Czym właściwie jest hygge?

To praktykowana przez Duńczyków sztuka "bycia szczęśliwym" mająca już ponad 200 lat, a do Polski trafiła stosunkowo niedawno, zyskując popularność dzięki poradnikom. Zwana jest także hyggelig. Jest to bardzo podobna ideologia do szwedzkiego lagom, gdzie szczęście definiuje się poprzez nie przesadzanie z czymś.

Hygge to sztuka szukania równowagi pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym, to sposób na  tworzenie intymnej, przyjaznej atmosfery, alternatywa dla ciągłego pośpiechu i braku czasu dla siebie oraz swoich najbliższych. To cieszenie się małymi przyjemnościami, otaczanie się dobrymi ludźmi i przedmiotami, które sprawiają nam radość.

Hygge praktykować można wszędzie, ale według autora wydanego w tym roku poradnika "Hygge. Klucz do szczęścia" Meika Wikinga (przetłumaczona na 20 języków, sprzedana w ponad milionie egzemplarzy) relaks i komfort najłatwiej osiągnąć w zaciszu własnego domu. O ile oczywiście jest odpowiednio do tego urządzony. Duże znaczenie ma tutaj niezwykle popularny także w Polsce skandynawski wystrój wnętrza. Spokojne, jasne kolory, naturalne materiały, ciepłe oświetlenie, poduszki, koce - słowem wszystko, co dodatkowo pozwala nam się odprężyć.

Hygge to po prostu czas spędzany na tym, co sie lubi. Dla jednych to koc i dobra książka, dla innych odprężająca muzyka i przeniesienie się w świat fantazji, dla młodych ludzi mogą to być gry komputerowe, a dla nastolatków  dzika zabawa polegająca  na wspinaniu sie na drzewa. Wtedy jak sie ich spyta, czy było hyggeligt, to odpowiedzą, że  O,key! Słowo hyggeligt w odniesieniu do wnętrza domu oznacza po prostu "przytulnie", w odniesieniu do jakiegoś wydarzenia znaczy to mniej więcej tyle samo co fajnie, a rzeczownik hygge chyba najbardziej odpowiada słowu relaks,  tylko, po co eksportować pojecie, które oprócz tego, że brzmi obco,  w zasadzie nie da sie zdefiniować.

Idea hygge cieszy się zainteresowaniem domów mody, jej entuzjastami okazują się producenci odzieży, obuwia i tkanin. By żyć zgodnie z ideą hygge pomocne mogą okazać się  miękkie, przyjemne w dotyku tkaniny, z których uszyte są nasze ubrania i dodatki - szczególnie te, w których relaksujemy się w domu. Dobrze wiedzą o tym przede wszystkim miłośniczki zimowych kolekcji typu homewear, które pojawiają się w sklepach w okolicy świąt. Ciepłe szlafroki, w których można się zanurzyć po wyjściu z kąpieli, miękkie koce, idealne do leniuchowania w niedzielny poranek czy mięciutkie kapcie, w które miło wsunąć stopy po przebudzeniu. To wszystko sprzyja hygge, szczególnie w mroźne, zimowe wieczory i poranki.

Jeśli chcesz być hygge? To proste - bierz kartę kredytową i idź do sklepu. Nakup sobie szlafroków, piżam, skarpetek, poduszek, pluszaków, kocyków i kapci a od razu osiągniesz duńską harmonię i wewnętrzny spokój bo buddyjski wewnętrzny spokój w tym sezonie jest już niemodny. I koniecznie zmień stare meble na nowe skandynawskie. Mogą być z IKEI, wprawdzie to Szwecja, a nie Dania, ale autorytety ci powiedzą że załapałeś się na hygge.

Ale moim Czytelnikom radzę robić to po cichu, bez rozgłosu i bez wynoszenia tego na zewnątrz. Zaraz znajdą się tacy, co uznają to za bufonadę, a broń Boże, żeby nie dotarło to do środowisk bogoojczyźnianych, bo można się narazić na publiczną anatemę.

Oczywiście o tej ohydzie zwanej hygge nie usłyszycie ani słowa w TVPKurskiego, a TVP „Info” zamieści najwyżej na pasku denuncjację, że to szatańskie dziecko Tuska, które trzeba udusić w zarodku.

Mimo wszystko ja też chcę być od dzisiaj hyggeligt! Już pędzę do sklepu po kocyki i papućki. Obiecuję - od dzisiaj będę szczęśliwy zgodnie z modą hygge! Ale proszę tego nie rozgłaszać, bo może zakłócić mir domowy.  Niech to pozostanie między nami. Licho nie śpi!


2 komentarze:

  1. Właśnie wysłałem do Szwajcarii dziesięć cieplutkich owczych kożuchów,które kupiłem na Jarmarku Bożonarodzeniowym we Wrocławiu,bo "Ktoś"chce mieć przytulnie:)
    W takim wystroju hygge,człowiek nie czuje się samotny.
    W Wielkiej Brytanii powstało Ministerstwo Samotności.Pierwszy Minister Samotności.Czy to znaczy,że 9 milionów Brytyjczyków żyjących samotnie nie będzie już dłużej samotne?
    A jeśli w Polsce jest więcej idiotów niż samotników?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przynajmniej dwa kożuszki zostawiłeś dla zony i siebie, tylko w ten sposób możecie po pracy poczuć się hyggeligt. Jesli dodam do tego uroki rozpościerającej się za oknem Przełęczy Jugowskiej, to klucz do szczęścia jest w zasięgu ręki. Niech sobie tam Brytyjczycy łączą się w grupy, by nie żyć w samotności, do czego potrzebne im jest osobne Ministerstwo. My mamy duńskie hygge i to wystarczy. Miłego weekendu !

      Usuń